Zaspoły: Block B, SHINee
Z dedykacją dla Berieal Shinzoku.
POV: Zico
Kolejny dzień trasy koncertowej, a zarazem ostatni; już dzisiaj
wracamy do Korei.
Idąc korytarzem, bez większego zainteresowania przyglądałem się
mijanym ludziom. Mimo późnej pory – było po 3 w nocy –
wszędzie ich pełno. Przyglądałem się numerom na drzwiach,
szukając tego konkretnego – 431. Zatrzymałem się w końcu i
wyciągnąłem rękę do klamki.
Otworzyłem z rozmachem drzwi do hotelowego pokoju, który dzielę
razem z Taeil'em. Ziewnąłem rozdzierająco; ciągłe koncerty i
próby wykończyłyby każdego.
Zlustrowałem wzrokiem leżącego na dwuosobowym łóżku wokalistę
(manager nie dopilnował, by łóżka były oddzielne). Nie byłoby w
tym widoku nic dziwnego, gdyby chłopak nie przytulał się do mojej
poduszki masturbując się przy tym. Skrzywiłem się nieznacznie,
zapamiętując, by przypadkiem nie położyć się na tej poduszce.
Westchnąłem cicho, wzruszając ramionami. Zamknąłem za sobą
drzwi i podszedłem do łóżka, kładąc się na brzuchu. Zamknąłem
oczy. Nie powiem, że mnie nie podniecił widok, jaki zastałem, bo
bym skłamał. A nie lubię tego robić. Tak, wiem, że to dziwne –
w końcu faceta 100% hetero nie powinien podniecać widok
masturbującego się przyjaciela, czyż nie?
Właśnie.
- Z-Zico... - usłyszałem w końcu lekko zdziwiony i przestraszony
głos szatyna. Machnąłem niedbale ręką, wciskając nos w pościel.
- Nie skończysz? - spytałem po chwili słysząc jak zapina spodnie.
- A może chcesz, żebym ci pomógł? Wiesz, samemu to tak nudno... -
podniosłem głowę, żeby zobaczyć jego uroczo zarumienioną twarz.
Nie. Wróć.
Co ja mu do cholery proponuję?
Dlaczego uważam, że Taeil jest uroczy?
Co się ze mną, do cholery, dzieje?!
Oj, źle z tobą, stary, źle...
POV: Taeil
O nie! Nienienienienie! Dlaczego wszedł w takim momencie?! Nie mógł
później?! Jak ja mu teraz spojrzę w oczy?...
Podciągnąłem bokserki i spodnie w miarę szybko, jednak jestem
pewny, że wszystko widział... Kurwa. Jestem beznadziejny, Mogłem
pójść do łazienki...
Wytrzeszczyłem oczy, słysząc jego propozycję. On to mówi tak
spokojnie, podczas gdy ja myślę, że zaraz się spalę ze
wstydu...?
- N-nie... Nie musisz... - mruknąłem w odpowiedzi, spuszczając
wzrok.
Wypowiedziane słowa prawdą jednak nie były – bardzo chciałem,
żeby to on się tym zajął. Cóż, od dawna wyobrażałem sobie nas
jako parę... Nie powiem mu tego jednak nigdy. Wiem, że on mnie nie
kocha. Ba – nawet nie jest gejem. Tak przynajmniej mówił.
Raper wzruszył ramionami i ułożył się wygodnie na łóżku. Ja
natomiast wstałem i poszedłem do łazienki wziąć chłodny
prysznic.
POV: Zico.
Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po pokoju. Spomiędzy
niedomkniętych ciemnych firan wpadały promienie południowego
słońca., rozświetlając pomieszczenie. Przeciągnąłem się,
czyjąc na swojej klatce piersiowej ciężar. Spojrzałem w tamtą
stronę i ujrzałem ciemną czuprynę. Taeil. Tylko dlaczego spał na
mnie? Przecież mamy duże, dwuosobowe łóżko... Jeszcze gdyby to
była wąska polówka to bym zrozumiał, ale w takiej sytuacji... No
cóż.
W ogóle ostatnio się zmienił. Nie chodzi mi o jego styl ubierania
się czy charakter, a o stosunek do mnie – gdy tylko ze mną
rozmawiał lub chociażby przebywaliśmy w jednym pomieszczeniu robił
się strasznie nerwowy i rumienił się za każdym moim spojrzeniem.
Na początku starałem się to ignorować, jednak teraz, gdy klei się
do mnie jak jeszcze nigdy to możliwe nie jest.
Może rozmyślania chwilę później przerwał sam ich temat,
podnosząc się do siadu.
- Dzień dobry. Wygodnie się spało? - spytałem unosząc jedną
brew do góry.
- Dobry... Bardzo wygodnie... - odparł jeszcze nie do końca
rozbudzony, uśmiechając się delikatnie.
Z rozbawieniem przyglądałem się emocjom, chwilę później
malującym się na jego twarzy. Szok, przerażenie, zakłopotanie...
I te urocze rumieńce. Zaśmiałem się pod nosem, siadając. Już
się podnosiłem, chcąc udać się do łazienki, jednak zatrzymał
mnie Taeil, łapiąc za nadgarstek. Spojrzałem na niego pytająco.
POV: Taeil
Wiedziałem, że dzielenie pokoju z Zico nie wyjdzie mi na dobre...
Dobrze chociaż, że już dzisiaj wracamy do domu i mamy dwa tygodnie
wolnego. Może przez ten czas uda mi się zdusić uczucie do rapera.
Gdy blondyn wstał, złapałem go za rękę.
- Zico, ja... Ja cię strasznie przepraszam... Zapomnij o tym, dobra?
- mruknąłem patrząc mu niepewnie w oczy.
W odpowiedzi jedynie mnie poczochrał, po czym zniknął za drzwiami
łazienki.
Westchnąłem z powrotem opadając na łóżko. Ciągle czułem dotyk
jego dłoni na swojej głowie. Moja wyobraźnia jak na zawołanie
zaczęła pokazywać mi tak zwane sceny łóżkowe ze mną i Zico w
rolach głównych. Momentalnie zrobiło mi się gorąco.
Potrząsnąłem głową, chcąc odpędzić niechciane – w tym
momencie – myśli.
Znalazłem wygodną pozycję na boku i zamknąłem oczy, wsłuchując
się w przytłumiony przez drzwi szum wody.
Gdy się obudziłem była już 16.00, czyli na spakowanie się
pozostało mi jakieś pół godziny... Nie ma mowy, żebym zdążył.
Podniosłem się do siadu i odruchowo rozejrzałem. Zanotowałem w
głowie, że w pokoju jestem sam, moja walizka stoi przy drzwiach, a
na krześle przy oknie leżą czyste ubrania. Wstałem, nieco
zdziwiony, i poszedłem do łazienki wziąć szybki prysznic.
POV: Zico
Wyszedłem z łazienki i ujrzałem śpiącego Taeil'a. Zdziwiło
mnie, że tak szybko zasnął. Nie budząc go, zacząłem się
pakować, z czym uwinąłem się dość szybko – w zaledwie
czterdzieści minut. Popatrzyłem na wokalistę i stwierdziłem, że
go spakuję. Widać, że chłopak jest zmęczony... O dziwo bardziej
niż ja.
Wyciągnąłem z szafy jego walizkę najciszej jak się dało i
zacząłem wkładać do niej jeo rzeczy. Na krześle zostawiłem
tylko świeże ciuchy, w które będzie mógł się przebrać gdy
wstanie.
Westchnąłem, zasuwając zamek i stawiając walizkę przy drzwiach.
Chwyciłem swój bagaż i zniosłem do stojącego już pod hotelem
busu, który zawiezie nas na lotnisko, skąd o 18.25 mamy lot do
Seulu. Wróciłem do pokoju.
POV:Taeil
Zakręciłem kurek i wyszedłem z kabiny. Wytarłem się szybko i
obwiązałem ręcznikiem w pasie. Wyszedłem z łazienki po ubrania,
których zapomniałem ze sobą wziąć. W drzwiach do pokoju
zobaczyłem Zico, który dziwnie mi się przypatrywał. Zarumieniłem
się lekko i ze spuszczoną głową pomaszerowałem po ciuchy.
Ponownie zniknąłem w łazience, tym razem by się ubrać. Gdy już
to zrobiłem uczesałem się i dopakowałem rzeczy do walizki, przez
co zamknięcie jej nie było takie proste. Z pomocą rapera w końcu
mi się to jednak udało.
Sprawdziliśmy jeszcze, czy niczego nie zostawiliśmy i zeszliśmy
przed hotel. Spojrzałem na pojazd, w którym spędzę najbliższą
godzinę i wsadziłem do niego swoje bagaże. Wszedłem do środka i
zająłem miejsce przy oknie. Wciąż byłem niewyobrażalnie
zmęczony, więc miałem nadzieję, że podczas drogi na lotnisko się
jeszcze trochę prześpię.
~*~
- Oneeeew~! - młodszy uwiesił się na szyi lidera – Ty wieesz,
jak ja cię uwielbiaam~? Normalnie jesteś niesamowity! Twój głos,
ruchy... Wszystko!
- ...Okej, zrozumiałem. Co chcesz? - Jinki spojrzał na niego znad
przeglądanych papierów.
- No więc... - zaczął, pakując się starszemu koledze na kolana.
Onew z trudem powstrzymał jęk, gdy Key przypadkiem położył dłoń
na jego kroczu. - Ja wiem, że ty uczysz się chińskiego i bardzo
dobrze ci to idzie, a ty wiesz, że ja również się go uczę i
chodzę na kurs, ale... No, ostatnio był dość trudny temat i do
końca go nie rozumiem... - kontynuował Kibum niezdając sobie
sprawy z położenia swojej ręki. Błądził rozbieganym wzrokiem po
całym pomieszczeniu, unikając jedynie Onew'a. Widać było, że
rzadko o cokolwiek prosił.
- I chcesz, żebym ci z tym pomógł, tak? - dokończył za niego
lider, odkładając papiery na biurko. - W porządku. Tylko zabierz
tą rękę – niemal odetchnął z ulgą, gdy nieco speszony chłopak
szybko zabrał dłoń. - Przyjdź do mnie o 19.
Kibum pokiwał energicznie głową i przytulił w podziękowaniu
starszego. Wstał i wyszedł z sali, w której niedawno skończyła
się próba.
Onew pochował wszystkie papiery do szafek w biurku i chwilę później
szedł już niespiesznie do swojego domu.
Lider wszedł do mieszkania. Zdjął w holu buty i skierował się do
kuchni, w której rozpakował zrobione po drodze zakupy. Gdy już to
zrobił, spojrzał na zegarek. Do przyjścia Key'a miał jeszcze
ponad dwie godziny. Popatrzył niechętnie na bałagan w salonie. W
jego sypialni nie było lepiej. Westchnął ciężko i zabrał się
za sprzątanie. Przecież nie wpuści Kibuma do takiego mieszkania.
Key wszedł do domu i zdjał buty. Wszedł głębiej, do salonu, i
opadł na kanapę. Sięgnął po pilota i włączył telewizor. Oparł
się wygodnie, nieobecnie wpatrując się w ekran. Myślami był już
w domu przyjaciela. Dzisiaj zamierzał mu wszystko powiedzieć...
Spojrzał na apartamentowiec. Już z zewnątrz widać, że mieszkają
w nim sami bogacze. Wszedł do środka i podszedł do windy. Nacisnął
guzik, tępo patrząc na mały ekranik nad drzwiami pokazujący, na
którym piętrze winda akurat się znajduje. Odsunął się, gdy
drzwi się rozsunęły, a ze środka wyszła kobieta z dzieckiem.
Wszedł i nacisnął odpowiedni guzik. Oparł się o ścianę,
wbijając wzrok. Cały czas zastanawiał się, w którym momencie
powiedzieć koledze to, co chciał. Stanął przed drzwiami i
zapukał. Ogarnęły go wątpliwości. A co, jeśli chłopak tego nie
zaakceptuje? Zacznie go ignorować, może nawet odejdzie z zespołu.
Albo go wyrzuci, co jest bardziej prawdopodobne... Popatrzył na
Onewa stojącego w drzwiach. Uśmiechnął się do niego, odrzucając
wszelkie wątpliwości. Zdecydował, że mu to dzisiaj powie, więc
to zrobi. Wszedł do środka i zdjął buty. Zaproszony poszedł do
salonu i usiadł na kanapie. Wyjął z torby podręcznik do
chińskiego i otworzył na odpowiedniej stronie. Onew w tym czasie
poszedł zrobić herbatę.
Przez następne godziny Jinki cierpliwie tłumaczył Key'owi jeden
temat. W końcu zrobiło się późno, więc zamknął książkę.
- Onew... Wo ai ni*... - spojrzał mu w oczy.
Starszy patrzył na niego zaskoczony. W końcu jednak uśmiechnął
się, wręcz czule, i musnął wargi chłopaka swoimi.
- Ja ciebie też – pogłębił pocałunek.
*Tłumacz google mówi mi, że tak brzmi "kocham cię" po chińsku.
Przepraszam was za takie opóźnienie z notką.
Wiem, że pierwsza część wydaje się niedokończona. I, szczerze mówiąc - tak właśnie jest. Możecie się jedynie domyślać, co będzie się działo potem, bo epilogu pisać nie zamierzam.