~*~

Blog o tematyce shonen-ai. Nie tolerujesz - wyjdź.

Kontakt:
Twitter: @_diversefail
GG: 44515193
E-mail: 69kaoru666@gmail.com

piątek, 25 kwietnia 2014

Second Side of Life 9

Okej. Długa, BARDZO długa przerwa była w pisaniu i na prawdę nie wiem, czy wyszło mi to na dobre, czy na złe. Ocenę pozostawiam wam, indżoj! c:
<Rozdział krótki, ale lepsze to niż nic, prawda?>
~*~
  Resztę drogi milczałem, wpatrując się w widoki za oknem. Na zewnątrz było wyjątkowo dużo ludzi, nawet jak na takie miasto jak Tokio. Ten widok dobił mnie jeszcze bardziej. Te uśmiechnięte twarze... Zapragnąłem zetrzeć z nich szczęście, uświadomić o brutalnej rzeczywistości. Miałem wrażenie, że wtedy ja stanę się szczęśliwszy.
  Zacisnąłem dłonie w pięści.
  - Idziesz? - nawet nie zauważyłem, kiedy dotarliśmy do celu podróży.
  Kiwnąłem głową, wychodząc z samochodu. Sprawiałem wrażenie nieobecnego, gdy szedłem do budynku, a następnie zdejmowałem buty i płaszcz, by skierować się do salonu i usiąść na wolnym miejscu na kanapie. Powróciłem na ziemię dopiero, gdy Kouyou wcisnął mi w dłoń kubek z ciepłą herbatą. Zamrugałem kilkakrotnie, rozglądając się z zaskoczeniem po pomieszczeniu.
  - ...A gdzie Yune? - burknąłem do Reity i Aoi'a, gdy nie zauważyłem nigdzie perkusisty.
  - Odszedł - Akira wzruszył ramionami.
  Czekałem jeszcze chwilę, na dalsze wyjaśnienia, jednak nic takiego nie nadeszło. Otworzyłem więc usta, z zamiarem dopytania o szczegóły, jednak uprzedził mnie Uruha.
  - Wspominałeś, że masz kolegę perkusistę... i pomyśleliśmy, że mógłbyś do niego zadzwonić.
  - Niby dlaczego miałbym to zrobić?
  Uruha popatrzył na mnie poważnie, przygryzając w zamyśleniu swoją dolną wargę. Oh, ileż bym dał, by poczuć na sobie jego usta...
  - Sądzę, że jesteś mi coś winien - mruknął. Oczywiście. Sytuacja z Kaoru. Pewnie, Kouyou mógł mnie tam zostawić. I pewnie by to zrobił, gdyby nie miał do mnie sprawy. Zaśmiałem się.
  - Założę się, że byś mnie tam zostawił, gdybyście czegoś ode mnie nie chcieli.
  Kątem oka widziałem nierozumiejące spojrzenia Akiry i Yuu, jednak ani ja, ani Uruha nie mieliśmy zamiaru im tłumaczyć, o co chodzi. Przynajmniej nie w tej chwili. Westchnąłem.
  - Okej, zadzwonię do niego - burknąłem, obserwując, jak twarze reszty zespołu się rozjaśniają. - Jednak teraz oficjalnie odchodzę z zespołu.
~*~
  Droga powrotna do mojego nieistniejącego domu była niezwykle samotna, i nie chodziło wcale o brak jakichkolwiek ludzi na ulicy - których w rzeczywistości było multum - a o stratę jedynych osób, których bez obaw mogłem poprosić o pomoc. Dopiero gdy usiadłem na ławce w parku dwadzieścia minut drogi od domu Kou dotarło do mnie jakim idiotą byłem uparcie trzymając się swojej decyzji mimo ich długich nalegań, wręcz błagań, o zostanie. Przez chwilę pozwolili mi myśleć, że im zależy na naszej "przyjaźni", a tak na prawdę chodziło im jedynie o zyski. Byli stanowczo zbyt leniwi na szukanie nowego wokalisty, a w końcu co to za zespół rockowy bez wokalu?
  Przełknąłem łzy. Nawet jeśli nikt by nie zwrócił uwagi - bo tacy są Japończycy, nieśmiali, trzymający się na uboczu - wolałem nie płakać przy publiczności. Oparłem łokcie na udach i schowałem twarz w dłoniach, wzdychając.
  Potrzebowałem pomocy. W końcu jak długo można żyć na ulicy, bez majątku i pieniędzy, za które mógłbym coś zjeść? Dlaczego zawsze odmawiam, gdy pomoc jest mi oferowana?
  Oparłem się na ławeczce, przyglądając się szaremu tłumowi, gdzieniegdzie wyłapując całujące się, bądź po prostu trzymające się za ręce pary. To mnie dobiło jeszcze bardziej. Przymknąłem oczy, przełykając kolejne łzy i kontynuując ubolewanie nad sobą i swoim losem, jak, w gruncie rzeczy, sam sobie zgotowałem. Gdybym tylko mógł cofnąć się w czasie i wszystko naprawić...



~~~
Żeby wszystko było jasne - wszystkie opowiadania są mojego autorstwa, nie są kopiowane z innych blogów.
Już kiedyś ktoś posądził mnie o plagiat, ale niesłusznie, i nie chcę, by to się powtórzyło. Jeżeli zobaczycie któreś z moich opowiadań na innej stronce, po prostu podajcie mi do niej link. C: