~*~

Blog o tematyce shonen-ai. Nie tolerujesz - wyjdź.

Kontakt:
Twitter: @_diversefail
GG: 44515193
E-mail: 69kaoru666@gmail.com

piątek, 6 czerwca 2014

Przekręt


Takie coś. Napisane dawno, dawno temu i zapomniane, w końcu odświeżyłam i oto jest. Tytuł jest dobry, jeśli dłuższą chwilę zastanowić się nad treścią opowiadania, pod kątem przekrętu. Z początku miał to być Jalex, jednak stwierdziłam, że imiona jedynie zniszczą ten nastrój, tak więc zostały inicjały - A. oraz J. od imion Alex i Jack. :3
Komentować, kicie, komentować, trzeba ożywić w końcu bloga, ne? ,_,
Enjoy.~
~*~

Intrygujesz mnie. Twój styl, zachowanie... Chcę wiedzieć o Tobie wszystko. Poznać Cię tak, jak jeszcze nigdy nikt. Chcę być dla Ciebie kimś wyjątkowym. Kimś, kogo każdy potrzebuje wbrew pozorom, jakie stwarza. Pozwól mi się do Ciebie zbliżyć.
Na zawsze Twój,
J.”
Kolejna kartka wepchnięta do szafki. To zaczynało go denerwować, a także sprawiało, że zaczął zwracać większą uwagę na otoczenie, na ludzi i dźwięki. Ponieważ ciągle czuł, jak czyjeś spojrzenie przeszywa go na wskroś, jednak nie mógł tej osoby zlokalizować. Jakby rozpływała się w powietrzu – gdy tylko się odwracał, dziwne uczucie znikało. Wzdychał wtedy cicho i wracał do przerwanego zajęcia, a przez resztę dnia nie czuł już na sobie owego spojrzenia.

niedziela, 1 czerwca 2014

O rzeczach małych i mniejszych I

Ot, taki zbiór króciutkich opowiadań. Niektóre z sensem, inne bez, zależy jak się patrzy. Takie trochę przemyślenia, które błądzą czasem po mojej głowie. Będzie tego więcej, niektóre krótkie jak to, inne dłuższe. Taka jakby seria. Enjoy.~
Btw, najlepszego z okazji dnia dziecka. :3

 Właściwa Rzeczywistość

  - Co jeśli tak na prawdę nie istniejemy? Jeśli każda osobna istota jest jedynie wytworem wyobraźni pojedynczej jednostki? Na przykład, Ty jesteś jedynie moim wytworem, wszystko wokół nie jest prawdziwe, a właściwa rzeczywistość jest gdzieś indziej. Gdzieś, gdzie my sami jedynie śpimy i śnimy o tym wszystkim? Albo wszystko okół, łącznie z nami, jest tym, co widzimy po śmierci. A jeśli we Właściwej Rzeczywistości jestem martwy? A Ty byłeś moim przyjacielem i dlatego Cię widzę? Może stąd biorą się nasze osobowości i charaktery, z tamtego właściwego życia...
  Druga postać popatrzyła na niego jak na idiotę, którym rzeczywiście był, poddając się takim myślom.
  - A gdy śpimy, stajemy się niewidoczni dla innych - wymienili się zirytowanymi spojrzeniami. Jak łatwo kogoś oburzyć...

piątek, 25 kwietnia 2014

Second Side of Life 9

Okej. Długa, BARDZO długa przerwa była w pisaniu i na prawdę nie wiem, czy wyszło mi to na dobre, czy na złe. Ocenę pozostawiam wam, indżoj! c:
<Rozdział krótki, ale lepsze to niż nic, prawda?>
~*~
  Resztę drogi milczałem, wpatrując się w widoki za oknem. Na zewnątrz było wyjątkowo dużo ludzi, nawet jak na takie miasto jak Tokio. Ten widok dobił mnie jeszcze bardziej. Te uśmiechnięte twarze... Zapragnąłem zetrzeć z nich szczęście, uświadomić o brutalnej rzeczywistości. Miałem wrażenie, że wtedy ja stanę się szczęśliwszy.
  Zacisnąłem dłonie w pięści.
  - Idziesz? - nawet nie zauważyłem, kiedy dotarliśmy do celu podróży.
  Kiwnąłem głową, wychodząc z samochodu. Sprawiałem wrażenie nieobecnego, gdy szedłem do budynku, a następnie zdejmowałem buty i płaszcz, by skierować się do salonu i usiąść na wolnym miejscu na kanapie. Powróciłem na ziemię dopiero, gdy Kouyou wcisnął mi w dłoń kubek z ciepłą herbatą. Zamrugałem kilkakrotnie, rozglądając się z zaskoczeniem po pomieszczeniu.
  - ...A gdzie Yune? - burknąłem do Reity i Aoi'a, gdy nie zauważyłem nigdzie perkusisty.
  - Odszedł - Akira wzruszył ramionami.
  Czekałem jeszcze chwilę, na dalsze wyjaśnienia, jednak nic takiego nie nadeszło. Otworzyłem więc usta, z zamiarem dopytania o szczegóły, jednak uprzedził mnie Uruha.
  - Wspominałeś, że masz kolegę perkusistę... i pomyśleliśmy, że mógłbyś do niego zadzwonić.
  - Niby dlaczego miałbym to zrobić?
  Uruha popatrzył na mnie poważnie, przygryzając w zamyśleniu swoją dolną wargę. Oh, ileż bym dał, by poczuć na sobie jego usta...
  - Sądzę, że jesteś mi coś winien - mruknął. Oczywiście. Sytuacja z Kaoru. Pewnie, Kouyou mógł mnie tam zostawić. I pewnie by to zrobił, gdyby nie miał do mnie sprawy. Zaśmiałem się.
  - Założę się, że byś mnie tam zostawił, gdybyście czegoś ode mnie nie chcieli.
  Kątem oka widziałem nierozumiejące spojrzenia Akiry i Yuu, jednak ani ja, ani Uruha nie mieliśmy zamiaru im tłumaczyć, o co chodzi. Przynajmniej nie w tej chwili. Westchnąłem.
  - Okej, zadzwonię do niego - burknąłem, obserwując, jak twarze reszty zespołu się rozjaśniają. - Jednak teraz oficjalnie odchodzę z zespołu.
~*~
  Droga powrotna do mojego nieistniejącego domu była niezwykle samotna, i nie chodziło wcale o brak jakichkolwiek ludzi na ulicy - których w rzeczywistości było multum - a o stratę jedynych osób, których bez obaw mogłem poprosić o pomoc. Dopiero gdy usiadłem na ławce w parku dwadzieścia minut drogi od domu Kou dotarło do mnie jakim idiotą byłem uparcie trzymając się swojej decyzji mimo ich długich nalegań, wręcz błagań, o zostanie. Przez chwilę pozwolili mi myśleć, że im zależy na naszej "przyjaźni", a tak na prawdę chodziło im jedynie o zyski. Byli stanowczo zbyt leniwi na szukanie nowego wokalisty, a w końcu co to za zespół rockowy bez wokalu?
  Przełknąłem łzy. Nawet jeśli nikt by nie zwrócił uwagi - bo tacy są Japończycy, nieśmiali, trzymający się na uboczu - wolałem nie płakać przy publiczności. Oparłem łokcie na udach i schowałem twarz w dłoniach, wzdychając.
  Potrzebowałem pomocy. W końcu jak długo można żyć na ulicy, bez majątku i pieniędzy, za które mógłbym coś zjeść? Dlaczego zawsze odmawiam, gdy pomoc jest mi oferowana?
  Oparłem się na ławeczce, przyglądając się szaremu tłumowi, gdzieniegdzie wyłapując całujące się, bądź po prostu trzymające się za ręce pary. To mnie dobiło jeszcze bardziej. Przymknąłem oczy, przełykając kolejne łzy i kontynuując ubolewanie nad sobą i swoim losem, jak, w gruncie rzeczy, sam sobie zgotowałem. Gdybym tylko mógł cofnąć się w czasie i wszystko naprawić...



~~~
Żeby wszystko było jasne - wszystkie opowiadania są mojego autorstwa, nie są kopiowane z innych blogów.
Już kiedyś ktoś posądził mnie o plagiat, ale niesłusznie, i nie chcę, by to się powtórzyło. Jeżeli zobaczycie któreś z moich opowiadań na innej stronce, po prostu podajcie mi do niej link. C:

niedziela, 26 stycznia 2014

From The Past to The Future

 Tak więc, po długich zmaganiach z nieprzystępnością losu (zepsuty zasilacz, brak weny...) wreszcie dodaję notkę. Mam nadzieję, że się nie obraziliście, że tak długo musieliście czekać... ^^" Osobiście notka mi się nie podoba. W zamyśle miało być nieco inaczej, lepiej... Ale wyszło jak wyszło. p-p
Tytuł: From The Past to The Future.
Paring: Kellic (Kellin Quinn x Victor Fuentes)
~*~
Jeśli tego nie próbowałeś to na pewno nie wiesz jak to jest. W związku z tym nie masz prawa rozkazywać innej osobie, by przestała to robić. To trochę tak, jakby zabrać małemu dziecku lizaka. Tylko tym lizakiem jest żyletka.
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo to pomaga.
Głównie dlatego, że nie próbowali, albo po prostu nie próbowali zrozumieć. To przykre, że próbują zmieniać innych. Możliwe, że chcą ich zrozumieć.
W ogóle, czym jest rozumienie? Co trzeba zrobić, by takiego człowieka zrozumieć, tak na prawdę?
Zrozumienie jest bardzo pomocne i proste. Wystarczy jedynie otworzyć się na nowe doznania, na drugiego człowieka, wyobrazić sobie, jak on się czuje w danej sytuacji. Dopiero wtedy można pomóc drugiemu człowiekowi. Oczywiście, bardzo dużo zależy od tego, czy dana osoba będzie chciała pomocy. Bo jeżeli nie, to niewiele się zdziała.
Dla takiego człowieka bardzo ważna jest również motywacja - bez niej osoba z, dajmy na to, depresją nie będzie wiedziała po co to wszystko.
Zacznijmy jednak od tego, że depresją nazywamy moment, gdy nie odczuwamy w niczym satysfakcji, nie widzimy sensu, oraz miewamy myśli samobójcze. Tak więc, mając do czynienia z kimś takim należy pamiętać, że nie wolno zbytnio nalegać. Zawsze również taka osoba załamuje się, gdy słyszy, że ktoś na niego narzeka; na to, co robi, jak się ubiera, czego słucha, jakie ma wyniki w nauce... Rozśmieszanie takiej osoby również większego sensu nie ma - szczęście będzie złudne, a i tak potrwa tylko chwilę.
Więc jak pomóc takiej osobie?
Kluczem jest poznanie jej. Dokładna analiza podczas zwykłej rozmowy o niczym. Dopiero wtedy możemy kogoś takiego częściowo zrozumieć, często także domyślić się jego przeszłości, co również będzie bardzo pomocne.
Teraz, gdy już wiesz to wszystko mogę wprowadzić Cię w swoją przeszłość mając pewność, że choć trochę zrozumiesz, dlaczego ci ludzie wywarli na mnie takie, a nie inne, uczucia.

To wszystko tak naprawdę zaczęło się, gdy byłem jeszcze dzieckiem (4 klasa podstawówki, więc miałem dziesięć lat). Rodzice zbyt mili dla mnie nie byli. A właściwie tylko ojciec – bił mnie i wyzywał od najgorszych, mówił że jestem beznadziejnym synem i nie mam prawa istnieć. Jako dziesięciolatek jednak jeszcze tego dobrze nie rozumiałem. A matka... cóż. Widziałem w jej spojrzeniu, że chciała mi pomóc, ale tego nie robiła, bo się zwyczajnie bała. Mój ojciec był niepoczytany, zdolny do dosłownie wszystkiego.
To straszne, prawda? Być takim w stosunku do dziesięciolatka... To jednak jeszcze nie koniec.
Podczas, gdy w domu było coraz gorzej (ojciec przepuszczał na papierosy i alkohol pieniądze, które zarobiła matka, więc zaczęło brakować nam na jedzenie i rachunki) w szkole sytuacja również najlepsza nie była. Nauczyciele wiedzieli, że w domu dobrze nie jest, więc traktowali mnie ulgowo, co z kolei powodowało nieprzychylne spojrzenia rówieśników, którzy zaczęli traktować mnie jak odrzutka. Wiadomo – nauczyciele się mnie nie czepiali, zupełna sielanka, więc ktoś takiemu musi uprzykrzać życie...
Po Twojej głowie pewnie błądzi teraz pytanie – skoro dyrekcja i nauczyciele znali sytuację, to dlaczego nic nie zrobili?
Jeśli mam być szczery – nie mam pojęcia. Może matka powiedziała, by nic w tym kierunku nie robili, czy coś. Nie wiem.
To, co działo się od 4 klasy było jeszcze niczym. Najgorsze się działo od 2 klasy gimnazjum, gdy ojciec dowiedział się o mojej orientacji seksualnej. Zupełnie przypadkiem – zawsze to, co najgorsze, wynika z przypadku.
Tak czy siak – ojciec widział, jak całuję się z chłopakiem. Właściwie to on całował mnie; wszystko wyszło z jego inicjatywy. Ale wiadomo, dla ojca ważny był sam fakt, że całowałem się z chłopakiem...
Więc zatrzymał się i siłą wciągnął do samochodu, samemu siadając za kierownicą. Już wtedy wiedziałem, że następny dzień spędzę w domu – będę zbyt poobijany, by gdziekolwiek się ruszyć.
A co z tamtym chłopakiem? Uciekł. Wystraszył się mojego ojca i tonu, jakim rzucał w jego stronę przekleństwami i przezwiskami.
To, co się działo po tym wydarzeniu w domu... Powiem tyle, że na biciu się nie skończyło, niestety... Do teraz po głowie chodzą mi słowa i obrazy z tamtego dnia, których szczerze chciałbym nie pamiętać.
Może to brzmi trochę jak scenariusz jakiegoś taniego romansidła, jednak gdy poznałem Jego, odmieniło się zupełnie wszystko. Przestały mnie tak obchodzić zachowania i czyny ojca, udało mi się nawet spokojnie podejść do wiadomości, iż rodziciel zabił moją matkę, gdy ta próbowała się mu przeciwstawić, stałem się szczęśliwszym człowiekiem. Od tak – z dnia na dzień. Niemożliwe, prawda? To zadziwiające, ile zmienić może druga osoba.
Jednak wszystko musi dobiec końca.
Tak, jak długo żyliśmy razem, jako para, w małym mieszkanku, tak dopadła nas... starość i wszelkie choroby jej towarzyszące. Zabawne, czyż nie? Tak długo walczyłem z okrucieństwem losu, a gdy wreszcie wydawało mi się, iż wygrałem – wszystko się posypało. Cały mój świat, którym był Vic, przestał istnieć. A wraz z nim i ja.

~"From Suicidal Diary, note 1"
Kellin Quinn