~*~

Blog o tematyce shonen-ai. Nie tolerujesz - wyjdź.

Kontakt:
Twitter: @_diversefail
GG: 44515193
E-mail: 69kaoru666@gmail.com

piątek, 6 czerwca 2014

Przekręt


Takie coś. Napisane dawno, dawno temu i zapomniane, w końcu odświeżyłam i oto jest. Tytuł jest dobry, jeśli dłuższą chwilę zastanowić się nad treścią opowiadania, pod kątem przekrętu. Z początku miał to być Jalex, jednak stwierdziłam, że imiona jedynie zniszczą ten nastrój, tak więc zostały inicjały - A. oraz J. od imion Alex i Jack. :3
Komentować, kicie, komentować, trzeba ożywić w końcu bloga, ne? ,_,
Enjoy.~
~*~

Intrygujesz mnie. Twój styl, zachowanie... Chcę wiedzieć o Tobie wszystko. Poznać Cię tak, jak jeszcze nigdy nikt. Chcę być dla Ciebie kimś wyjątkowym. Kimś, kogo każdy potrzebuje wbrew pozorom, jakie stwarza. Pozwól mi się do Ciebie zbliżyć.
Na zawsze Twój,
J.”
Kolejna kartka wepchnięta do szafki. To zaczynało go denerwować, a także sprawiało, że zaczął zwracać większą uwagę na otoczenie, na ludzi i dźwięki. Ponieważ ciągle czuł, jak czyjeś spojrzenie przeszywa go na wskroś, jednak nie mógł tej osoby zlokalizować. Jakby rozpływała się w powietrzu – gdy tylko się odwracał, dziwne uczucie znikało. Wzdychał wtedy cicho i wracał do przerwanego zajęcia, a przez resztę dnia nie czuł już na sobie owego spojrzenia.
Trzasnął drzwiczkami szafki i ruszył do wyjścia z budynku, kontemplując nad tajemniczą osobą.


Z kieszeni kurtki wypadła mała, biała karteczka. Odwiesił część garderoby na wieszak i sięgnął po papier.

Spotkajmy się jutro. O 18 w barze naprzeciwko Twojego domu. Będę czekać.
J.”
Uśmiechnął się do siebie i wcisnął karteczkę do kieszeni jinsów. Oczywiście, że pójdzie – w końcu miał szansę poznać tajemniczego „J”. Jednak następnego dnia z każdą minutą, przybliżającą go do spotkania, czuł się coraz mniej pewnie. Bo co, jeśli to tylko żarty koszykarzy? Albo jakichś dziewczyn? W końcu pismo dość ładne... Jeżeli tajemniczy „J” jest tylko wymyślony, a on pójdzie do tego baru... wyjdzie na idiotę. Nie, gorzej – łatwowiernego idiotę.
Jednak z drugiej strony nie miał nic do stracenia. Więcej mógł zyskać, gdyby się okazało, że to nie jest żart...

Zirytował się, zdając sobie sprawę, że zachodzuje się jak jakaś nastolatka. Nie dość, że denerwował się przed spotkaniem, to jeszcze nie wiedział w co się ubrać...

Wygładził czerwoną koszulkę z nadrukiem i przeczesał włosy. Okręcił się wokół własnej osi, wyszukując niedoskonałości w swoim wyglądzie. Wszystko było w porządku – tak mu się przynajmniej wydawało. Wyjrzał przez okno, na bar po drugiej stronie ulicy. Cieszył się on dużą popularnością; co chwila ktoś wchodził do środka. Zerknął na zegarek. 17:56. Założył buty i kurtkę, a następnie wyszedł z domu, zamykając drzwi na klucz. 4 minuty. Ciekawe, kim jest „J”...
Zatrzymał się tuż przed wejściem, gdy zdał sobie z czegoś sprawę. Jak go rozpozna? Jak znajdą się wśród tego tłumu...?
Potrząsnał głową, postanawiając, że nie będzie nad tym myślał. Jakoś to będzie. Skoro tajemniczy „J” chce go poznać bliżej, wie gdzie mieszka, przypatruje się mu, to dokładnie zna jego wygląd zewnętrzny, więc nie powinno być problemu... Prawda?
Wszedł do środka z małą „pomocą” ludzi z tyłu, niemalże upadając w progu. Wyprostował się szybko i rozejrzał, nie wiedząc, kogo szukać. Było tu tylu ludzi...
Usiadł przy barze, zamawiając zwykłą colę. Nie lubił alkoholu – między innymi dlatego też był odosobniony. Rówieśnicy, a nawet młodsi uważali przez to, że jest „sztywny”, że nie potrafi się bawić – a takich przecież nikt nie lubi, czyż nie? Ledwie upił ze szklanki łyk napoju, a już poczuł na sobie TO spojrzenie. Powędrował wzrokiem do wyjścia, wciąż czując je na sobie.
Poczuł wielką ulgę, gdy zamiast grupy dziewczyn czy koszykarzy ujrzał jednego chłopaka. Znał go. Jedynie z widzenia, lecz znał. Rok starszy J. uśmiechnął się do niego promiennie i zniknał w tłumie, by po chwili pojawić się tuż obok chłopaka.
- Cieszę się, że przyszedłeś, A. – przeczesał dłonią jego włosy, siadając na stołku obok. - Bałem się, że zignorujesz tą kartkę... - westchnął cicho, po czym zamówił drinka.
Chłopak kiwnął jedynie głową, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Wpatrywał się nieco oniemiały w starszego. J. – obiekt westchnień dziewczyn, dla chłopaków obiekt do naśladowań... Ideał pod każdym względem – właśnie on siedział w barze z pośmiewiskiem całej szkoły, nielubianym outsiderem, a jeszcze wcześniej wysyłał karteczki, jak to bardzo chce go poznać bliżej. Jak jeszcze nikt. Jakby na to nie spojrzeć, to było dziwne. Podejrzane, można nawet powiedzieć.
A. nie mógł się wyzbyć przeczucia, że to jedynie żart, mający na celu doszczętne zniszczenie go, jednak bez sprzeciwów opowiadał o sobie starszemu chłopakowi...


NAIWNY.”

Zgniótł kartkę w dłoni, z trudem powstrzymując łzy upokorzenia. Od dwudziestu jeden dni – odkąd poszedł do tamtego baru – jest ciągle to samo. Codzienne upokorzenia, wyśmiewanie, bicie... I wszystko przez tamto zdarzenie. Przez J. Nie był jednak na niego zły bardziej niż na siebie. Ponieważ mimo, że mógł się im wszystkim postawić - nie robił tego. Wiedział, że gdy to zrobi, zamknie się w sobie. A nie chciał tego; w głębi serca jeszcze wierzył, że J. nie zrobił tego z własnej woli. Nie. On widział, jak starszy chłopak na niego patrzy – z bólem, współczuciem...
Więc dlaczego nic nie robi?

- Przepraszam Cię, A. Przepraszam, że nic nie zrobiłem. Twój, J. - przypomniał sobie treść ostatniej kartki, jaką było mu dane dostać od znanego-nieznanego „J.”. Otworzył okno na ościerz, wychylając się przez nie i obserwując z góry setki ludzi, tłoczących się i gnijących w tym mieście.
Szeroki uśmiech zniknął z jego twarzy, gdy tylko w tłumie przyuważył znajomą postać. J. Spojrzał w górę, prosto na A., jakby przeczuwając, że ten na niego patrzy. Uśmiechnął się delikatnie, choć wiedział, że tego drobnego gestu chłopak nie dojrzy z tak daleka.
A. zamknął szybko okno i zasłonił szczelnie firaną z ciemnego materiału, jakby to miało sprawić, że J. nagle zawróci, stwierdzając, iż mu się przywidziało, a chłopaka nie ma w mieszkaniu.
Pobiegł do drzwi, ślizgając się na wyjściu z pokoju. Zamknął zamki, tak na wszelki wypadek, gdyby się okazało, że J. ma zdolności włamywacza. Bo dodatkowe dwa zamki nieco go spowolnią. Odetchnął głęboko, opierając się o ścianę obok i przymykając oczy. Chwila spokoju długo nie trwała – zaraz w jego pustym mieszkanku rozległo się donośne pukanie i głos J., oznajmiający, że wie, że widział chłopaka, który nie zdążyłby nigdzie uciec. A. po dłuższej chwili takiego pukania poddał się i otworzył drzwi, pozwalając J. rzucić się na niego, ściskać i głaskać po głowie, jakby nie widzieli się co najmniej rok. A. stał tak i pozwalał mu na to wszystko, dopóki go nie pocałował i nie zaczął przepraszać.
Wybaczył.

1 komentarz:

Berieal Shinzoku pisze...

Notka mi się podobała. Mimo iż wesoło się nie skończyło, to mi się podobało. Do tego to, iż mu wybaczył na końcu nieco mi się kojarzy z syndromem sztokholmskim. Czekam na dalsze opowiadanka ~