~*~

Blog o tematyce shonen-ai. Nie tolerujesz - wyjdź.

Kontakt:
Twitter: @_diversefail
GG: 44515193
E-mail: 69kaoru666@gmail.com

środa, 29 maja 2013

Second Side of Life 8

Ja... na prawdę przepraszam was za to coś poniżej. Pisałam to bez weny i jakoś tak mi słów w pewnym momencie zaczęło brakować.
Znów jest krótkie [choć i tak dłuższe niż poprzednie], ale nie chcę was teraz katować moimi chorymi wymysłami, które wcale nie są oryginalne.
Ogólnie cały part mi przypomina trochę przeinaczoną historię zamkniętej na wieży księżniczki, którą jest Ruki i księcia, czyli Uruhy, który ratuje damę z opresji. Czyli takie "coś", po prostu.
Tak czy siak, zapraszam do lektury i, mimo wszystko, mam nadzieję, że się spodoba.
~*~

   Wpadłem na kogoś. Nie obchodziło mnie, kim była owa osoba. Już miałem mruknąć jakieś przeprosiny, gdy poczułem silną rękę trzymającą moje ramię. Podniosłem pytający wzrok na mężczyznę. Skądś go kojarzyłem, jednak teraz nie mogłem sobie przypomnieć. Dodatkowo, łzy w oczach skutecznie utrudniały mi dostrzeżenie szczegółów.
   - Przepraszam, śpieszy mi się – burknąłem, próbując się wyrwać.
   - Oj, Takanori, nie chcesz spędzić trochę czasu ze starym przyjacielem? Odnowić znajomość...? - tak, teraz już wiem, skąd go kojarzę. Bynajmniej nie mam z nim miłych wspomnień.
   - Nie, naprawdę, nie mam teraz czasu, Kaoru – przygryzłem swoją dolną wargę, zaprzestając prób wyrwania się z uścisku, gdy gitarzysta Dir en Grey go wzmocnił.
   Tak ja wcześniej powiedział – byliśmy przyjaciółmi. Bardzo dobrymi przyjaciółmi, mimo takiej różnicy wieku. Nie pamiętam już, skąd go znam, jednak w każdej chwili potrafię ze szczegółami opowiedzieć naszą ostatnią wspólną noc, która zarazem była powodem do rozstania.
   Zapewne teraz oczekujecie jej dokładnego opisu. Rozczarujecie się w takim razie; bez wdawania się w szczegóły powiem, że potraktował mnie wtedy jak zwykłą dziwkę.
   - Kaoru, puść mnie... - ponowiłem próby wyrwania się, gdy gitarzysta zaczął mnie gdzieś prowadzić.
   - Nie, tym razem uciec ci nie pozwolę. Będzie zupełnie inaczej, kotku - zaśmiał się i wciągnął do ciemnej uliczki.
   Nim gitarzysta Dir en Grey przyparł mnie do muru zdążyłem jeszcze przelecieć wzrokiem po licznych kartonach i śmietnikach, w których przewalały się śmiecie. W moje oczy rzucił się również metalowy kran, nieco zardzewiały na końcach; los chciał, za co mu serdecznie dziękuję, że znajdował się on tuż przy moich nogach, a starszy chłopak go nie zauważył.
   Nie zdążyłem się wystarczająco nacieszyć tym niewielkim odkryciem, a już zostałem popchnięty na kolana. Niepewnie sięgnąłem do rozporka jego spodni i rozpiąłem. Zerknąłem w górę, na twarz Kaoru, jakby chcąc się upewnić, czy na pewno o to mu chodzi. W panujących ciemnościach zauważyłem jedynie lekki uśmiech. Przełknąłem ślinę, wyjmując z jego bielizny nabrzmiałą męskość.
   Już zaczynałem się modlić do Boga, w którego przecież nie wierzę, gdy usłyszałem czyjś znajomy głos. Przetworzyłem w głowie kilka razy owy krzyk, a następnie spojrzałem w bok, na wlot uliczki, upewniając się, czy mi się przypadkiem nie przesłyszało.
   Szczęście mi wreszcie zaczęło dopisywać – Kouyou podszedł szybkim krokiem i mocnym sierpowym powalił Kaoru na ziemię. Pomógł mi wstać i bez słowa wyprowadził z uliczki. Po przejściu kilku metrów stanęliśmy przed samochodem Uruhy i wsiedliśmy.
   Nie odzywałem się. Nie obchodziło mnie, gdzie jedziemy, po co, ani skąd wiedział, gdzie jestem... a może nie wiedział, tylko zupełnie przypadkiem tamtędy przechodził i nas zauważył? W każdym bądź razie – pomógł mi, za co jestem mu dozgonnie wdzięczny.
   - Takanori... mogę o coś zapytać? - ciszę, jaka między nami zapanowała, przerwał Kouyou, zmieniając bieg.
   Kiwnąłem niepewnie głową, snując domysły, o cóż takiego może się mnie zapytać. Po kilku sekundach po mojej mózgownicy chodziły pytania dotyczące Niikury, a nawet tego, co jadłem na śniadanie...
   - Na prawdę mnie ten... kochasz...? - ale nie to jedno.
   Ponownie kiwnąłem głową; cóż, skoro słyszał moją i Reity rozmowę dotyczącą właśnie moich uczuć, to kłamstwo na niewiele by się teraz zdało. Zerknąłem na niego kątem oka, wyszukując w jego oczach uczuć... sam nie wiem jakich. Może złości, smutku... nawet radości, choć nie bardzo wiedziałem, dlaczego miałby się cieszyć. W końcu mnie nie kocha, prawda? Jest przecież z Aoim...

5 komentarzy:

Toshi pisze...

Jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeej *u* Aż nie wiem co napisać *śmiech* To było cudneeee... A teraz pewnie będzie zwrot akcji i Uru pokocha Ruki'ego i będzie happy end <3

A rozdział jak zwykle zajebisty ^^ Więcej takich poproszę :3

Dużo weny!

Anonimowy pisze...

Jestem zla na Kaoru!!! Jak mogl zrobic cos takiego Rukiemu!!! Dobrze, ze Uru mu pomogl.
~Mayumi

Berieal Shinzoku pisze...

Rozdział fajny, ale nie przełknę tego potraktowania Ruksa, ale dobrze, że mu Uruś pomógł.

Unknown pisze...

Ojejku podoba mi się :3 Jestem na TAK! <33 Teraz mam dylemat.. bo z jednaj strony Aoi z Uru, a z drugiej Ruki z Uru ;-; Nie wiem co lepsze ;-;

Anonimowy pisze...

Gdzie ciąg dalszy, ja się pytam? :(((( proszę mi tu szybko wstawić kolejną notkę, bo ja tu umieram z ciekawości!! A tak wgl świetne opowiadania piszesz, pozdrawiam! :)